Życzę ci odwagi, jaką ma słońce, które codziennie
od nowa wschodzi nad wszelką nędzą świata.
W lesie zapanował mrok. Diana, Jesy i Zayn błądzili szukając kryjówki. Jesy szła i cały czas myślała o Perrie, gdyż bardzo się o nią bała. Przez ten jeden dzień bardzo się do siebie zbliżyły. Nie tylko one, ponieważ Leigh i Jade również polubiły młodszą siostrę Diany.
-Mam dość!-jęknęła Kamińska usiadając na pobliskim pieńku. Dłońmi ugładziła swoją szatę a późnej schowała w nich dłonie. Cała trójka siedziała w kółku zawzięcie myśląc. Nagle z wielkiego kamienia zerwał się Zayn.
-Wiem!-wykrzyknął ciesząc się jak małe dziecko-Wyspa Klausa tu gdzieś niedaleko jest!
-Ale po tylu latach na pewno ją już zmyło-Diana wrogo nastawiona do świata próbowała zmyć wszelkie nadzieje Zayna. Sama też tak samo myślała. Jednak nie udało jej się.
-Bredzisz!-zaśmiał się i pociągnął obie dziewczyny przed siebie. Po chwili stanęli przed stromym urwiskiem obrośniętym drzewami i ostrymi lianami co rusz przecinające nogi. Rzeczywiście kilka metrów od brzegu stoku była mała wysepka, ale dość duża by zmieścił się na niej drewniany nieco już popsuty domek. Wyspa wyglądała na całkiem opuszczoną, ale w każdym calu piękną. Wielkie i mocarne dęby przykuwały uwagę swoim majestatem. W trawie, która sięgała prawie szyi można było dostrzec jaskrawo czerwone dzikie róże. Mroku dodawało ciemne jezioro usiane wodnymi roślinami.
Diana wraz z Zaynem zręcznie zeskoczyli ze zbocza, ale z Jesy było gorzej.
-Moja noga!-krzyknęła zahaczając nogą o urwaną gałąź.
-Idź po nią a ja obczaję teren-rozkazała Diana i wskoczyła do jeziora. Wdrapała się na brzeg i zaczęła przechadzać się między drzewami. Usłyszała szmery więc instynktownie chwyciła za łuk i strzały. Chciała już wystrzelić, gdy za krzaków wyszedł Harry z Perrie.
-Gdzie Jesy?-zapytała od razu Pezz rozglądając się na boki.
-Jestem tu-uśmiechnęła się lekko kuśtykając.
-Co się stało?
-Zahaczyłam o gałąź-zaśmiała się.
-Nocujecie z nami?-zapytał Zayn kierując się w stronę opuszczonego domu a Perrie i Jesy przeszły ciarki. Diana już kilka razy tu spała więc się nie bała.
-Nie mówcie, że wymiękacie-wyśmiał ich Harry i poszedł za Malikiem
-A kto tak powiedział?-uniosła jedną brew Nelson i wbiegła do środka.
Nad ranem całą piątkę obudził charakterystyczny huk, zwiastujący, że ktoś został zabity. Prawdopodobnie z drużyny przeciwnej.
-Zostaniemy tu jeszcze chwile-powiedziała Diana ściągając swoją szatę. Teraz miała wygodniejszy strój składający się z czarnych wytrzymałych spodni i czarnej lekkiej kurtki. Powoli zaczęło wschodzić słońce. Na dworze panowała jeszcze lekka mgła.
-Głodna jestem!-jęknęła Edwards spoglądając przez rozbite okno.
-Idę po owoce!-krzyknął Hazz i razem z Zaynem opuścili dom.
Klara wraz z Diną wystawiły głowy za muru i nałożyły strzały na łuki. Gdy jeden z wojowników się zbliżał oddały precyzyjny strzał i go powaliły. Teraz mieli się rozdzielić i przez cały tydzień walczyć na swoją rękę. Diana wbiegła na plażę i dostrzegła malutką budkę. Znalazła w niej chwilowe schronienie. Nagle poczuła w ręce ogromny ból a okolice wypełnił jej krzyk.
♥♥♥
Jezu przepraszam, że w tamtym tygodniu nie dodałam rozdziału, ale wiecie w następny poniedziałek jest już wystawienie ocen i trzeba się sprężyć. Teraz gdy znajdę już więcej czasu będę dodawała tu i na drugim blogu rozdziały systematycznie.
PS. Jeśli już tu jesteś to zostaw komentarz
PS2. Zajrzyj do bohaterów.
Króciutki ale za to fantastyczny :*
OdpowiedzUsuń