Z końcem wojny wróciły stare obowiązki. Jednym z nich było wrócenie na Ziemię, ale nikt nie kwapił się by tam wrócić. Było tak jak było. Mieszkanie na Prismie sprawiało im przyjemność i mieli możliwość odpoczynku. Na Ziemi byliby zbyt zabiegani, aby cieszyć się normalnym dniem.
-To wykluczone!-krzyknął oburzony Louis wstając z obrotowego fotela i uderzając rękami o długi nieco krzywy stół obrad.
-Ziemia was potrzebuje-powiedział sucho jego ojciec. Był starcem o siwych włosach i odrobinę za długiej brodzie.
-A my potrzebujemy spokoju!-odrzekła Diana spoglądając na wszystkich zebranych.
-A my potrzebujemy spokoju!-odrzekła Diana spoglądając na wszystkich zebranych.
-To jak najbardziej nam się należy-tym razem głos zabrał Zayn-Trzy lata spędziliśmy na Ziemi latając za każdym stworzeniem, które jakimś cudem przedostało się tą planetę. Później przeszło pół roku w głodzie bez dachu nad głową walczyliśmy z Kytarczykami! Teraz najwyższy czas by pomyśleć o rodzinie, która ma żyć tutaj-postukał palcem w stół-Na Prismie, a nie na obcej planecie. Jeszcze każdy z nas miałby żyć w innym kraju. Ci, którzy są ze sobą najbliżej zostaliby jak zwykle wysłani na dwa najbardziej oddalone od siebie kontynenty. Zostajemy na Prismie! Chociażbyśmy mieli stracić pozycje w radzie nie odejdziemy. Niech zastąpią nas ci, którzy jeszcze za waszego panowania przegrali najłatwiejsze, ale i najważniejsze w historii Prismu wojny!
-Zgadzamy się-odpowiedzieli chórem i złapali się za ręce-I nie zmienimy zdania-dodali.
-Niech wam będzie-westchnął po chwili namysłu starzec-Ale jest jeden haczyk...
-Każda umowa ma haczyk, ojcze-zaśmiał się gorzko Louis-A więc?
-Kiedy wasze dzieci będą na tyle dojrzałe by móc stawić czoła normalsom zostaniecie zesłani na Ziemię-wstał od stołu i odsunął krzesło-Idziecie na to?
-Idziemy-odpowiedzieli każdy po każdym.
-A czy ja mogę wrócić na Ziemie?-z rogu pomieszczenia odezwała się Jesy,
-Nie-odpowiedział mężczyzna bez namysłu.
-Ale...
-Żadnego 'ale'! Pozostała dziesiątka zostaje, więc ty też.
-Tylko oni stąd pochodzą! Wychowali się, a moje miejsce jest na Ziemi! Mam tam rodzinę i przyjaciół, a tu oprócz nich nikogo!-podniosła głos i chwyciła swoją torebkę.
-Nie masz nic do gadania!
-Co mnie to obchodzi? Myślałam, że panuje tu wolność słowa-stanęła w progu.
-Jeśli teraz wyjdziesz już możesz nie wracać na Prism!
-Do zobaczenia na Ziemi-zatrzasnęła drzwi, a wszyscy spojrzeli na siebie,
-Cieszcie się! Dostaliście to czego najbardziej chcieliście! Zostajecie na kilkanaście lat na Prismie-burknął mężczyzna.
-Zgadzamy się-odpowiedzieli chórem i złapali się za ręce-I nie zmienimy zdania-dodali.
-Niech wam będzie-westchnął po chwili namysłu starzec-Ale jest jeden haczyk...
-Każda umowa ma haczyk, ojcze-zaśmiał się gorzko Louis-A więc?
-Kiedy wasze dzieci będą na tyle dojrzałe by móc stawić czoła normalsom zostaniecie zesłani na Ziemię-wstał od stołu i odsunął krzesło-Idziecie na to?
-Idziemy-odpowiedzieli każdy po każdym.
-A czy ja mogę wrócić na Ziemie?-z rogu pomieszczenia odezwała się Jesy,
-Nie-odpowiedział mężczyzna bez namysłu.
-Ale...
-Żadnego 'ale'! Pozostała dziesiątka zostaje, więc ty też.
-Tylko oni stąd pochodzą! Wychowali się, a moje miejsce jest na Ziemi! Mam tam rodzinę i przyjaciół, a tu oprócz nich nikogo!-podniosła głos i chwyciła swoją torebkę.
-Nie masz nic do gadania!
-Co mnie to obchodzi? Myślałam, że panuje tu wolność słowa-stanęła w progu.
-Jeśli teraz wyjdziesz już możesz nie wracać na Prism!
-Do zobaczenia na Ziemi-zatrzasnęła drzwi, a wszyscy spojrzeli na siebie,
-Cieszcie się! Dostaliście to czego najbardziej chcieliście! Zostajecie na kilkanaście lat na Prismie-burknął mężczyzna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz