"Jedne z najlepszych decyzji podejmujemy w strachu"
*Ruby*
Usiadłam na polanie i schowałam twarz w dłoniach. Moje rude włosy były posklejane i tłuste. Nie myślałam, że wojna będzie, aż tak trudna. W bój wyruszyłam sama bez Luke'a. To on zawsze mi pomagał i pokazywał co jest gorsze a co lepsze. Jak radzić sobie z przeciwnikami i co robić, by nas nie odnaleziono. A teraz gdy siedzę sama nie wiem co robić... Paraliżuje mnie strach
Nagle przed moimi oczami przeleciała strzała i utkwiła w drzewie za mną. Podciągając tyłek do góry "przeszłam" do zarośli. Będąc już w krzakach stanęłam na nogi i zaczęłam biec przed siebie.
Po chwili znów wybiegałam na pusty ląd. Cały czas miałam wrażenie, że ktoś jest obok mnie. Przed sobą miałam rzekę, która wydawała się być głęboka. Nie umiałam pływać, ale z rozbiegu wskoczyłam do lodowatej wody. Dotknęłam palcami dna i wpadłam pod wodę. Nie mogłam się wynurzyć więc zanurkowałam i płynęłam pod wodą. Znów poczułam dno i wyskoczyłam z wody. Trzęsłam się. Sama nie wiem czy z zimna czy ze strachu, ale jedno było pewne-muszę uciekać.
*Diana*
-To był ten pieprzony rudzielec!-warknęłam oddając kolejny strzał. Znów nie celny-Nic mi się nie udaje! Tracę moc!-krzyknęłam płaczliwie i rzuciłam łukiem o ziemię-A teraz zabawię się w Luke'a i posiedzę sobie w azylu!-odbiegłam i szybkim ruchem otarłam łzy, To wojna! Nie ma czasu na łzy....
Poczułam kogoś dłoń na moim nadgarstku.
-Puść mnie Zayn!-warknęłam chcąc wydostać się z uścisku-To boli...-powiedziałam już spokojniej a on rozluźnił uścisk-Nie mam już siły! Zaczyna się zima.... Brakuje prowiantu. Jesteśmy coraz dalej od azylu a Klara nie żyje.... Straciłam wiarę w wygraną.... Właśnie zabiłabym Ruby, ale jestem za słaba. Nie zasługuję na miano władcy.... Zawiodłam... Przepraszam. Nie mam siły wrócę jak ją odzyskam. Żegnam-przytuliłam go i odeszłam.
-Diana!
-Nie!
*Narrator*
Zayn stał osłupiały kiedy usłyszał krzyk Eleonor
-Gdzie ona jest?!
-Powiedziała, że musi na razie odjeść... Traci moc..... Kawałek niej odszedł wraz z Klarą. Musimy radzić sobie bez niej przez chwile. Znając życie posiedzi z dwa dni w azylu i wróci...-lekko się uśmiechnął i przerzucił łuk przez ramię i wrócił do innych przyjaciół, którzy zapytali o to samo co El.
-Tak myślisz?-spojrzała na niego wiele niższa Perrie.
-Ja to wiem-uśmiechnął się cwaniacko i poklepał ją po ramieniu-Czas się zbierać robi się zimno i zaraz zajdzie słońce i trudno będzie znaleźć schronienie...-odbił się od drzewa, o które się opierał i poszedł na północ.
*Następny dzień-Diana*
Pomagałam mojej starej nauczycielce oporządzić ogródek przy wejściu kiedy coś nakazało mi iść w stronę starych urwisk niedaleko jeziora.
-Ja muszę na chwile iść... Zaraz wrócę-ściągnęłam swoje rękawiczki i położyłam je na skrzynce z kwiatkami.
-Gdzie idziesz?
-Nad jezioro....
-Po co?
-Nie wiem coś mi każe tam iść....-wolnym krokiem udałam się w stronę jeziora, które leżało półtorej kilometra dalej. Coś kazało mi biec... Biegłam najszybciej jak umiałam i po około minucie byłam już na miejscu (jestem przecież wampirem). Stanęłam na jednej ze stron urwiska i rozglądnęłam się na około. Nikogo nie było....
-Kim jesteś i dlaczego mnie tu sprowadziłeś?!-warknęłam i oparłam się o drzewo. Zgrywałam twardą, ale bardzo się bałam.
-To ja....-po drugiej stronie dostrzegłam rudowłosą dziewczynę.
-Czego chcesz?!-zazgrzytałam zębami wbijając wzrok w Ruby.
-Ja poprostu....
-Mów!
-Przemień mnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz