-Przemień mnie-dobiegło do uszu władców dobrej magii.
-Czy ty wiesz co mówisz?-zapytał ze zdziwieniem Liam.
-Tak wiem... Chcę wam pomóc i wreszcie pokazać bratu, że coś potrafię...
-Wię...
-Nie! Ja po prostu chcę wam pomóc! Wiem jakie plany ma Luke i chce je wam przekazać tylko musicie mnie przemienić. Muszę mieć w sobie dobrą krew, bo jeśli nie będę jej mieć to mogę znów do niego wrócić. Urodziłam się zła i tylko wy to możecie zmienić!-wyrzuciła ręce w powietrze.
Diana spojrzała w dół przepaści. Była zbyt głęboka i szeroka, by Ruby mogła ją przeskoczyć.
-Liam leć po nią-rozkazała Diana i wskazała ruchem głowy na rudą dziewczynę stojącą po drugiej stronie.
-Ale Diana...-zaczął Zayn, lecz dziewczyna mu przerwała
-Wojna wcześniej się skończy! Muszę ją przemienić a ty mi w tym pomożesz i żadnego "ale"!-uśmiechnęła się chytrze i stanęła obok Mulata. Payne rozłożył swoje gigantyczne skrzydła i wzbił się w powietrze.
♥ ♥ ♥
Brunetka wbiła się kłami w swój nadgarstek i przyłożyła go do ust Ruby.
-Pij-zarządziła. Ruby zrobiło się niedobrze, ale posłusznie połknęła czerwoną ciecz. Zawirowało jej w głowie i straciła przytomność.
Luke oparł się o okno i wpatrywał w góry. Zaczął padać śnieg. Nic nadzwyczajnego-za kilka minut pierwszy grudnia. Kolejne święta spędzone na wojnie... Takie życie.
Intuicja podpowiadała mu, że coś niedobrego dzieje się z Ruby. Coś nie dobrego dla Kytaru. Nagle przez myśli przemknął mu cichutki głos Ruby "Koniec jest blisko, bardzo blisko"
-Ruby coś ty zrobiła?-szepnął przestraszony. Usiadł na łóżku i schował głowę w dłoniach. W myślach znów ten głos "Musisz walczyć, mnie już dla ciebie nie ma"
Ruby rozłożyła mapy na małym stoliku i wskazała palcem na południowy wschód.
-To właśnie tu zaatakują ostatki wojska Kytaru-zakreśliła krąg wokół gór skalistych-A tu-jej palec spoczął na lasach przy granicy-wartę przez następne dni trzymać mają ci najsłabsi... Tu nikt nie atakuje-zachichotała cicho.
-Sytuacja nam się nie uśmiecha-zaczął Louis-Nasze wojska mają pięćdziesiąt kilometrów do waszej warty...
-Ekhem....!-sztucznie zakaszlała młoda Crystal
-Przepraszam! Od warty Luke'a. A do wojsk w górach około stu... Nie dadzą przemieścić się tam w dzień.... Ale teraz musimy kogoś wysłać. Gdzie się bardziej opłaca?-zwrócił się do Nialla, ten do Liama, Liam do Zayna, a Zayn jak to Zayn do-Diany.
-Według mnie bardziej opłaca się wysłać wojska w góry... Więcej jest drogi, ale w tym patrolu przeważają wampiry i anioły, które mogę osiągać wielkie szybkości. Z szybkich obliczeń wychodzi na to, że dotarli by na miejsce w tym samym czasie co elfy i czarodzieje, którzy drogę mają krótszą.
-Na to wychodzi, że oba patrole można wysłać razem i na to samo wyjdzie...-wtrąciła się Eleanora a Danielle przytaknęła.
-Myślę, że to co powiedziały dziewczyny jest słuszne-pierwszy raz od dłuższego czasu odezwała się Perrie-A gdybyś my tak.... Nie to raczej się nie uda
-Mów Perrie-zachęcił ją Harry i uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.
-Gdyby już nasze wojska dotarły na miejsca gdzie mają być to my zaatakowalibyśmy azyl i Luke'a. Wtedy wygrana byłaby już w naszych rękach i moglibyśmy wrócić do domu-schowała twarz we swoich włosach.
-Perrie! To naprawdę dobry pomysł!-krzyknął radosny Malik.
-Mówisz tak, żeby mnie pocieszyć-skrzywiła się nastolatka.
-Wcale, że nie... Diana, Liam, Niall i Danielle zawiadamiamy wojska. Plan rusza już jutro!
-A właśnie coś mi się przypomniało!-krzyknęła za nimi Ruby-Tylko to może was trochę przerazić....
Luke oparł się o okno i wpatrywał w góry. Zaczął padać śnieg. Nic nadzwyczajnego-za kilka minut pierwszy grudnia. Kolejne święta spędzone na wojnie... Takie życie.
Intuicja podpowiadała mu, że coś niedobrego dzieje się z Ruby. Coś nie dobrego dla Kytaru. Nagle przez myśli przemknął mu cichutki głos Ruby "Koniec jest blisko, bardzo blisko"
-Ruby coś ty zrobiła?-szepnął przestraszony. Usiadł na łóżku i schował głowę w dłoniach. W myślach znów ten głos "Musisz walczyć, mnie już dla ciebie nie ma"
Ruby rozłożyła mapy na małym stoliku i wskazała palcem na południowy wschód.
-To właśnie tu zaatakują ostatki wojska Kytaru-zakreśliła krąg wokół gór skalistych-A tu-jej palec spoczął na lasach przy granicy-wartę przez następne dni trzymać mają ci najsłabsi... Tu nikt nie atakuje-zachichotała cicho.
-Sytuacja nam się nie uśmiecha-zaczął Louis-Nasze wojska mają pięćdziesiąt kilometrów do waszej warty...
-Ekhem....!-sztucznie zakaszlała młoda Crystal
-Przepraszam! Od warty Luke'a. A do wojsk w górach około stu... Nie dadzą przemieścić się tam w dzień.... Ale teraz musimy kogoś wysłać. Gdzie się bardziej opłaca?-zwrócił się do Nialla, ten do Liama, Liam do Zayna, a Zayn jak to Zayn do-Diany.
-Według mnie bardziej opłaca się wysłać wojska w góry... Więcej jest drogi, ale w tym patrolu przeważają wampiry i anioły, które mogę osiągać wielkie szybkości. Z szybkich obliczeń wychodzi na to, że dotarli by na miejsce w tym samym czasie co elfy i czarodzieje, którzy drogę mają krótszą.
-Na to wychodzi, że oba patrole można wysłać razem i na to samo wyjdzie...-wtrąciła się Eleanora a Danielle przytaknęła.
-Myślę, że to co powiedziały dziewczyny jest słuszne-pierwszy raz od dłuższego czasu odezwała się Perrie-A gdybyś my tak.... Nie to raczej się nie uda
-Mów Perrie-zachęcił ją Harry i uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.
-Gdyby już nasze wojska dotarły na miejsca gdzie mają być to my zaatakowalibyśmy azyl i Luke'a. Wtedy wygrana byłaby już w naszych rękach i moglibyśmy wrócić do domu-schowała twarz we swoich włosach.
-Perrie! To naprawdę dobry pomysł!-krzyknął radosny Malik.
-Mówisz tak, żeby mnie pocieszyć-skrzywiła się nastolatka.
-Wcale, że nie... Diana, Liam, Niall i Danielle zawiadamiamy wojska. Plan rusza już jutro!
-A właśnie coś mi się przypomniało!-krzyknęła za nimi Ruby-Tylko to może was trochę przerazić....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz